Przeglądałam zdjęcia na dysku i trafiłam na ten bakaliowy talerzyk. Kilka lat temu, przez jakiś czas, to była moja codzienna porcja zdrowia - zamiast słodyczy. Może warto do niej wrócić?
Póki co, naszą kuchnią zajmuje się Mąż. Tak, tak, to on we własnej osobie. Ma bardzo gustowny fartuszek w owoce, który niestety odrobinę mu się przekrzywił, za to obiad był pyszny.
Pojechałam dziś do rodziców. Między innymi po swój tęczowy parasol. Pamiętam jak nasz ulubiony proboszcz zobaczył mnie z nim po raz pierwszy. Stwierdził, że wyglądam jakbym się urwała z Love Parade.
Odwiedził nas bliżej niezidentyfikowany obiekt latający w kolorze zielonym. Zapozował Dyrektorowi Wykonawczemu na tle brudnej balkonowej szyby i zakurzonej bambusowej rolety. Nic to - idą święta, będą porządki.