Posiedziałam trochę sama ze sobą. Porozmyślałam nad tym introwertyzmem. Podzieliłam się wnioskami z Mężem. I przyznaję, że chyba faktycznie coś w tym jest.
Otwartość to jedno. Gadulstwo to drugie. A co we mnie siedzi w środku to trzecie. Sięgam w swoje głębiny i schodzę coraz niżej. Czasem nawet tam zostaję i nie wystawiam głowy na powierzchnię.
Niekiedy straszliwie ciężko jest mi o czymś mówić, pisać, opowiadać, dzielić się. Nie dlatego, że mam problem z nazwaniem i ubraniem w słowa tego, co czuję i co przeżywam, lecz z tym, że mało kto mnie rozumie...