"Rozumiem, a pojąć nie mogę" - tak czasem mawia Mąż o pewnych sprawach przekraczających jego wyobrażenie, system wartości i podejście do życia. Zauważyłam, że coraz częściej przejmuję od niego tamto zdanie, które wypowiadam zawsze ilekroć czytam, widzę lub słyszę coś, co mnie zdumiewa, szokuje, bulwersuje, przeraża...
Ostatnio zapadło mi w pamięć jedno stwierdzenie o tolerancji - że tak naprawdę jeśli coś toleruję, to znaczy, że jestem obojętna, że mnie to nie obchodzi. Od razu pojawiła mi się w głowie myśl, że w takim razie wcale nie jestem tolerancyjna i że wcale nie jest mi z tym źle. Wręcz przeciwnie. Jeśli coś mnie dotyka oznacza, że nie straciłam wrażliwości - nie tylko w odniesieniu do samej siebie, ale także w stosunku do drugiego człowieka.
Kiedyś dawałam się innym omotać. Cudownie odgrywałam rolę, w jakiej mnie obsadzali. Życie w poczuciu winy i wdzięczności wobec pewnych osób było prawie codziennością. Stopniowo, powoli, lecz konsekwentnie i nie zbaczając z obranej drogi wyszłam na prostą i poczułam się wolna.
Nie daję się zmanipulować, czy szantażować emocjonalnie. Pamiętam (bo chcę) o tym co ktoś dla mnie zrobił, jak mi pomógł i co mu zawdzięczam, ale już nie pozwalam nikomu na wyciąganie tego samego asa z rękawa i trzymanie mnie w szachu.
Wychodzę z toksycznych znajomości i relacji zaraz jak tylko zorientuję się, że mi one nie służą. Bez poczucia winy. Bez ustawicznej wdzięczności. I nie martwię się opinią innych. Mam jedno zdrowie i jedno życie. Nikt lepiej się o mnie nie zatroszczy niż ja sama.
Przestałam się odzywać oraz interweniować w sprawach wielu osób. Nie dlatego, że mi na nich nie zależy, lecz dlatego, że nikomu nie dam swojej siły, nie zbuduję niczyjego poczucia własnej wartości, nie rozwiążę czyichś problemów i nie odpowiem na czyjeś wątpliwości. Przestałam pokazywać i burzyć mury wybudowanej przez innych iluzji.
Każdy ma prawo żyć jak chce. Ja również. Dlatego znalazłam sobie niszę i jest mi dobrze. Czuję się w niej szczęśliwa, spełniona i pogodzona. A że czasem doskwiera mi samotność - cóż - to świadomy wybór, którego nie żałuję.
Najważniejszy jest dla mnie MÓJ system wartości. Pierwsze miejsce od dawna zajęte. Niezmiennie przez tę samą Osobę.