Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 23 kwietnia 2014

1.606. Filmoterapia

Jak w niedzielę nawet (prze)jedzeniowo nie odczułam świąt, tak w poniedziałek daliśmy z Mężem równo do wiwatu. Dogadzaliśmy sobie, że hej. Rezultaty widać na wadze, ale dziwnym trafem tylko u Dyrektora Wykonawczego - z 82 kg wskazówka skoczyła do 85. U mnie za to bez zmian - 70 kg - nieważne ile zjem.

Zapasy jako takie skonsumujemy do ostatniego okruszka jeszcze dzisiaj, no może najpóźniej jutro. W związku z powyższym tradycyjne poświąteczne przykazanie "jedz, bo się zmarnuje" zupełnie nas nie dotyczy.

Wreszcie usiedliśmy i co prawda w ratach, ale jednak obejrzeliśmy Cyrulika syberyjskiego. Tak sobie potem pomyślałam czy te wszystkie rosyjskie historie miłosne muszą być tragiczne, smutne i nieodwracalne? A może to samo życie, tylko realia i czasy inne?

Podążając tropem oglądaczy filmowych skusiliśmy się jeszcze na Włoski dla początkujących. Chciałam dać mu szansę i udało się - mimo podejmowanych prób rezygnacji ze strony Męża. Dość specyficzny obraz, ale fajnie pokazuje zagubienie, nieśmiałość i nieporadność dorosłych i straszliwie samotnych ludzi.

Potem, niesiona na fali tego, co zobaczyłam (a jednocześnie odpowiadając na pytanie Głosu Rozsądku o to czy takie osoby naprawdę istnieją), wróciłam w swoich myślach i rozmowie z Dyrektorem Wykonawczym do czasów kiedy dawałam ogłoszenia do lokalnych gazet w poszukiwaniu swojej drugiej połówki.

Na koniec coś do poczytania, czyli Magia filmowych emocji - słów kilka o terapeutycznych funkcjach filmów.