Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 1 maja 2014

1.618. Podwójna niespodzianka

Wczoraj wieczorem rozmawiałam przez telefon z jedną bardzo fajną babką kiedy usłyszałam domofon. Dzwonił Mąż. Dziwne, bo przecież ma klucz i sam sobie potrafi otworzyć. Nic to - nacisnęłam przycisk i wróciłam do przerwanej pogawędki, a po chwili ujrzałam Dyrektora Wykonawczego, na kolanach, z pięcioma bukietami goździków (w pięciu różnych kolorach) w dłoniach. 

Potem jeszcze miałam zamknąć oczy i nadstawić ręce. 

- Nie bój się, to jest coś co znasz i lubisz - powiedział Głos Rozsądku. 
- Dawid Podsiadło! - krzyknęłam ucieszona. 

W moich rękach wylądowała butelka naszego ulubionego kawowego likieru. Niespodzianka się udała.

A ja, pod pretekstem, by Mąż wyjął pierś z indyka na dzisiejszy obiad, poprosiłam go o otworzenie lodówki i sięgnięcie do zamrażalnika, licząc na to, że zauważy tortownicę (wraz z zawartością) na półce.

- Tam jest sernik! - z niedowierzaniem w głosie cichutko szepnął i się uśmiechnął.

Zjadliwy jest. Nawet całkiem smaczny wyszedł. Tylko żelatyna popsuła efekt, bo porobiły się grudy i grudki. Albo coś w przepisie było nie tak, albo to ja gapa jestem. Następnym razem będzie lepiej. Delektowaliśmy się sernikiem, popijając go ostatnią pozostałością po świętach, czyli likierem wiśniowym.