Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 17 maja 2014

1.638. Pod obstrzałem

Pada. Nie pada. Słońce świeci. Granatowe chmury. Grzmi. Błękitne niebo. Przejaśnia się. Błyskawica. Leje. I tak w koło Macieju. W dowolnej kolejności, gdyż po którymś tam razie straciłam już rachubę.

Najpierw wyszedł Mąż. Do osiedlowego sklepu. Wstrzelił się w posuchę na niebie. Potem zjedliśmy obiad i poszliśmy razem po biedronkowe zakupy. Deszcz złapał nas po drodze. Wróciliśmy, a kiedy znowu zaświeciło słoneczko, wyszliśmy ponownie. Dyrektor Wykonawczy w ramach gwarancji wymienił parasol z powyłamywanymi drutami na nowy (bardzo dziękujemy miłej pani z Rossmanna), który za chwilę zdążył przetestować w warunkach opadowych.

W tak zwanym międzyczasie (korzystając z chwilowego przejaśnienia) zdołałam zrobić parę fotek - nawet wał przeciwpowodziowy się załapał oraz okoliczne koty dokarmiane przez właścicielkę ciucholandu. 

Nie obyło się jednakże bez przygód, czyli niedyspozycji Męża (mało brakowało i by zasłabł), która zakończyła się w aptece, na krzesełku, z kubkiem wody w dłoni i moimi pytaniami o stan zdrowia Głosu Rozsądku oraz chęcią wykonania telefonu na pogotowie.

- Jak się czujesz? - pyta zatroskana żona, czyli ja.
- Jak na wojnie - odpowiada Mąż.
- Czemu?
- Bo pod ciągłym obstrzałem twoich pytań.