Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 17 maja 2014

1.637. Pokoloruj deszcz

Lubię deszcz. Nawet bardzo. Ale wszystko ma swoje granice. Moje właśnie zostały przekroczone. Bo ile można? Waniliowe ptasie mleczko z Milki też lubię (i to bardzo), lecz gdybym miała jeść je dzień w dzień, szybko znienawidziłabym jego smak. Z deszczem mam podobnie. Szczególnie gdy leje (nie pada, nie siąpi, nie mży) bez chwili przerwy odkąd tylko otworzyłam rano oczy.

Siedzimy więc z Mężem w domu. Jak w więzieniu. Oczywiście, że możemy wyjść. Pytanie brzmi: "czy warto mieć mokre buty i resztę ubrania?" Moje zareklamowane (bo cuchnące) kalosze czekają na odbiór w salonie obuwniczym od kilku miesięcy. Raczej ich stamtąd nie zabiorę, gdyż śmierdzą tak, że głowa boli.

Na domiar złego przedwczoraj Dyrektor Wykonawczy złamał druty w parasolu (żeby było śmieszniej i raźniej okazało się, że i matce w ten sam dzień przydarzyło się dokładnie to samo). Pewnie nie zrobił sabotażu. Bardziej obwiniam wiatr, ale fakt jest faktem. Parasol spróbujemy zareklamować, bo kupiliśmy go w kosmetycznej sieciówce i mamy paragon. Żeby tam się dostać, trzeba wyjść z domu.

Głos Rozsądku przy stole pisze post na swoim blogu, a ja tutaj. Potrzebuję kolorów kiedy za oknem jest szaro, buro i ponuro. Miniaturki zielonego i szafirowego lakieru kupiłam w ubiegłym roku. Fajnie wyglądają na paznokciach u stóp. Niedawno zdecydowałam się na niebieski i koralowy, które pięknie prezentują się na moich bladych dłoniach.