Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 15 lipca 2014

1.713. Kalendarium

To już było:

7 lipca (poniedziałek) - wizyta w laboratorium celem pobrania krwi (TSH)
8 lipca (wtorek) - dzień bez lekarzy i bez badań
9 lipca (środa) - USG tarczycy
10 lipca (czwartek) - wizyta u endokrynologa z wynikiem TSH oraz USG tarczycy
11 lipca (piątek) - wizyta u doktora Tomasza (w duecie z Dyrektorem Wykonawczym)
14 lipca (poniedziałek) - wizyta w laboratorium (badania krwi i moczu - moje oraz Męża)
15 lipca (wtorek) - wizyta u doktora Tomasza z naszymi wynikami badań

A to mnie jeszcze czeka:

16 lipca (środa) - USG jamy brzusznej
17 lipca (czwartek) - dzień bez lekarzy i bez badań
18 lipca (piątek) - wizyta u doktora Tomasza z wynikiem USG jamy brzusznej

Mąż jest zdrowy jak koń. Wyniki badań krwi i moczu ma prawie książkowe. Ale to wcale nie oznacza, że nic mu nie dolega. Nasz ulubiony lekarz stwierdził, że po pierwsze cierpi on na chorobę cygańską, a po drugie powinien iść do psychiatry i opowiedzieć mu o swoim lunatykowaniu, które przybiera na sile.

Oto i przykład. Weekend. Już prawie śpię. Nagle Dyrektor Wykonawczy zrywa się z łóżka, wstaje i podchodzi do okna.
- Co tam widzisz?
- Jak to co? Wyścigi samochodowe sobie na ulicy urządzają.
- Kładź się spać lunatyku!

Gwoli ścisłości - żadnych wyścigów nie było, a Mąż (jak zwykle) odpowiadał przytomnie, mając przy tym otwarte oczy. Rano oczywiście nic nie pamiętał.

W moich wynikach wyszła podwyższona amylaza (enzym trzustkowy) i OB (norma do 12, a ja miałam 29). W związku z tym dostałam skierowanie na USG jamy brzusznej, z obserwacją trzustki. Doktorek ma dwie hipotezy - albo coś z trzustką, albo ze śliniankami. Tylko że mnie ani jedno, ani drugie nie boli.

Uczciwie przyznam, że mam już dość spędzania czasu na korytarzach i w poczekalniach laboratorium, przychodni oraz gabinetów lekarskich. O Dyrektorze Wykonawczym nie wspomnę, bo co to za urlop? Zamiast leżeć na kocyku pod drzewem błąka się ze mną jak ta błędna owca.

Wcale nie musi tego robić. Ale robi. Bo mnie kocha.