Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 20 lipca 2014

1.724. Słoneczna niedziela

No to sobie pofolgowałam - ciasteczka, ciastka, batoniki, czekolada... Ileż tego było, a jakie smaczne. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wyrzuty sumienia, jakie mnie dopadły po spożyciu owych słodkości.

Na szczęście był to tylko sen, a ja obudziłam się z ulgą i czystym sumieniem. Jedynie Mąż, kiedy opowiedziałam mu przez co przechodziłam w nocy, delikatnie zasugerował sprawdzenie stanu zawartości szafek kuchennych.

Spokojnie, spokojnie - nie kupujemy już żadnych słodyczy. Dyrektor Wykonawczy przeważnie przed grupą nabywa dla siebie jakiegoś rogalika z czekoladą albo drożdżówkę. Ja jestem twarda i nawet nie mam ochoty na biały cukier plus tłuszcz.

Wczoraj zjedliśmy ser pleśniowy z suszonymi śliwkami, daktylami i żurawiną. Przyznam, że te przedostatnie były dla mnie niejadalne - właśnie ze względu na nadmiar białej śmierci, którą wyczuwały moje kubki smakowe.

Jestem w trakcie gromadzenia "materiałów" na post o w miarę zdrowej zawartości naszej lodówki, które to produkty są dostępne w popularnych dyskontach. Niebawem podzielę się tą wiedzą na blogu.

Tymczasem zostawiam fotkę koktajlu jagodowego na jogurcie naturalnym. Proporcje są dość mocno zaburzone na korzyść owoców, ale za to jaki piękny kolor wyszedł.




Mąż w kuchni gotuje jajka na twardo, myje pomidory i robi zieloną herbatę w termosie. Plecak Głosu Rozsądku stoi i czeka na załadunek. Obok niego leży turkusowy kocyk. 

Tak więc wybywamy na wieś, na którą nie dotarliśmy tydzień temu. O ile autobus zatrzyma się na właściwym przystanku jest spora szansa, że dotrzemy tam, gdzie zamierzamy.

Słonecznej niedzieli Wam życzę!