Mimo upału i słońca, które spaliło mi kark, szyję i dekolt. Mimo niegasnącego pragnienia, które koiliśmy wodą i zieloną herbatą. Mimo posypanych koperkiem pysznych pierogów ruskich, z mięsem oraz z kapustą i grzybami. Mimo ukurzonych i obolałych stóp obutych w sandałki. Mimo prawie półtorej godziny spędzonej w autobusie.
Było warto.
Takie chałupy mają swój urok. Kojący chłód, piękny zapach drewna, dawne przedmioty codziennego użytku, malwy i słoneczniki rosnące pod oknami. A wokół zboża, las, łąki i mnóstwo zieleni. I moje ukochane kozy.
Zresztą, co ja będę więcej pisać. Oto i miejsce naszej dzisiejszej wycieczki.