Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 3 sierpnia 2014

1.751. Po sobocie

Uczciwie przyznam, iż myślałam, że będzie o wiele gorzej. Aż nie chciałam wyjść wczoraj po obiedzie z domu, ale dobrze wiedziałam, że nie ma rady - jak mus, to mus.

Nie było wcale tak źle. Wiał lekki wietrzyk, a autobusie zaledwie kilka osób. Na ulicy brak korków, a w galerii handlowej klimatyzacja i mały ruch. Same pozytywne niespodzianki.

Zakupy spożywcze poszły nam na tyle sprawnie, że tym razem żadna kłótnia nie doszła do skutku. Po kosmetyki poszłam już sama, a Mąż siedział i pilnował wózka z dwiema pełnymi siatkami. Popełniłam małe przestępstwo i korzystając z 30 % obniżki kupiłam sobie kolczyki.




Wpłatomat nie odmówił współpracy i przyjął pieniądze. Wszystko, co chcieliśmy załatwić, załatwiliśmy bez jakiegokolwiek problemu. Przy okazji miałam okazję podziwiać piękne okazy motyli wystawione w galerii. Zdjęcia wrzucam dzięki uprzejmości Dyrektora Wykonawczego, który jest ich autorem.





Potem odwiedziliśmy naszą panią, od której wynajmujemy kawalerkę i posiedzieliśmy tam ze dwie godziny pijąc kawę, wodę, likier amaretto oraz waniliowy i jedząc marcello (nawet i ja się skusiłam na niewielki kawałek). 

Zapłaciliśmy wszystkie rachunki, podaliśmy gospodyni przepis na śmietanowca, który ostatnio zawieźliśmy, a także przeszliśmy z gospodarzami na "ty". Na do widzenia (poza miłymi słowami o nas jako o bardzo fajnej parze) zostaliśmy obdarowani bazylią oraz zaszczepką storczyka, który mi się od dawna już marzył.




Poprzedni kwiatek, który dostałam chyba się u nas zaaklimatyzował, gdyż wypuszcza wciąż nowe listki, co mnie bardzo cieszy. Liście ma trochę podobne do hoi, a kiedy kwitnie wygląda przepięknie - ma takie długie i wąskie kielichowate kwiaty w kolorze pomarańczowo-czerwonym z wystającymi z nich jasnymi pręcikami. I nazywa się Eschynantus.




Późnym wieczorem wróciliśmy do domu, a że byliśmy już w trasie (i w transie), więc zdążyliśmy przed zamknięciem sklepu udać się po biedronkowe zakupy. A później padliśmy jak muchy - bez kolacji, bez ćwiczeń, bez rozpakowania bezpiecznej (czyli tej nie do lodówki) zawartości siatek.