Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 17 września 2014

1.831. Szczęścia w nieszczęściach

"Pamiętaj, że nie tylko wy jesteście dla mnie, ale i ja jestem dla was" - usłyszałam od naszej sąsiadki. Im bardziej ją poznaję, tym bardziej się cieszę z tej znajomości - takiej realnej, namacalnej, bezpośredniej, fizycznie oddzielonej jedynie kilkunastoma schodami.

Pełna mobilizacja moja i Męża następuje w momencie informacji o dacie kolejnego wlewu - wtedy oboje dzielimy się tym, co trzeba w danej chwili zrobić. Dyrektor Wykonawczy oficjalnie awansował dziś rano na nadwornego wyprowadzacza psa, bo lubi czworonogi (nie boi się ich w przeciwieństwie do mnie) i ma doświadczenie na tym polu.

Wiemy już, że zbliżającą się szóstą rocznicę ślubu cywilnego w większości spędzimy z naszą sąsiadką - będzie to jej pierwsza doba po następnej (czwartej z kolei) chemii. Na co dzień aktywna, zwariowana, roześmiana (żeby nie rzec "rżąca") kobieta w gustownej peruce (która peruki w niczym nie przypomina), lubiąca się elegancko ubrać, stukająca głośno obcasami na kilka dni zmieni się w leżącą, cierpiącą, obolałą i wycieńczoną osobę przypominającą łysego Plastusia (sama tak siebie nazywa, a poczucie humoru nie opuszcza jej nawet w łóżku).

Kilka dni temu byłam u niej i przyznałam się otwarcie i szczerze, że miałam pewne obawy przed przekroczeniem progu jej mieszkania po drugim czerwonym wlewie, gdyż nigdy nie doświadczyłam tak bliskiej styczności z człowiekiem przechodzącym chemioterapię i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam czy dam radę. Sąsiadka zrobiła wielkie oczy, w których widać było ogromne zdziwienie. "Masz w sobie niewyobrażalną zdolność empatii i obserwacji, które są wręcz niebywałe" - powiedziała.

Uczę się od niej. Czerpię wiele mądrości. Uczę się również od Głosu Rozsądku. Jestem pełna podziwu dla jego postawy. I dumna, że mogę być żoną kogoś tak życzliwego, serdecznego, troskliwego, dobrego, oddanego, pomocnego i wspierającego obcą przecież osobę.

Takie doświadczenia są prawdziwą lekcją pokory. Choć trudne, jednak potrzebne całej naszej trójce - mnie, Mężowi i sąsiadce. Poznaliśmy się w jednym z najcięższych momentów jej życia, lecz dzięki temu ta znajomość jest wyjątkowa i ma szansę trwać tak długo, jak długo wszyscy troje tego zechcemy.