Bardzo lubię geranium. Kształt jego liści i przede wszystkim ten charakterystyczny zapach. Niedługo po przeprowadzce nasz rachityczny egzemplarz dokonał swojego żywota. Potem Mąż poszedł do sąsiedniego bloku, w oknie którego dojrzałam doniczkę z tym właśnie kwiatkiem. Zaszczepka się nie przyjęła.
Pytałam kogo tylko się dało. I tu i tam i jeszcze gdzie indziej. Od pani z kwiaciarni dostałam kilka młodych pędów, które od razu posadziłam w ziemi. Nie wiem czy wypuszczą nowe listki, ale czekam i daję im szansę, choć nie prezentują się zbyt okazale.
Jakiś czas temu na balkonie w jednym z osiedlowych bloków zobaczyłam pięć lub sześć ogromnych donic z geraniowymi prawie już drzewami. Od razu tą informacją podzieliłam się z naszą sąsiadką, która również była zainteresowana zaszczepkami. Po uściśleniu wszystkich danych okazało się, że zna ona właścicielkę tamtego balkonu.
Od pragnienia do pragnienia, od myśli do myśli, od słowa do słowa, od czynu do czynu - pewnego dnia wieczorem rozległo się pukanie do drzwi. Po ich otworzeniu ledwo co ujrzałam twarz sąsiadki wyłaniającą się zza obu wielkich donic, które dzierżyła w dłoniach.
Weszła do mieszkania, postawiła kwiatki pod oknem w pokoju i powiedziała: "wybierz sobie tego, który ci pasuje". Ponieważ geranium nie było w dobrej kondycji (w końcu kilka tygodni stało na balkonie), więc liście uschły i pożółkły. Stwierdziłam, że trzeba się ich pozbyć. "Super, no to zdaję się na ciebie, bo ja się na tym nie znam, a wiem, że ty zrobisz to dobrze" - dodała z uśmiechem, po czym poszła do siebie.
W międzyczasie, za pośrednictwem Męża, dostarczyła kilka doniczek, bym dała kwiatkom nowe domy, gdyż stare były czarne, brzydkie i za ciasne. Mozolnie usunęłam wszystkie uschnięte liście (uzbierało się ich pół worka na śmieci), wzięłam nowe zaszczepki, przesadziłam jedno geranium kształtem przypominające okazałą choinkę do większej doniczki i następnego dnia rano dałam je sąsiadce, która wpadła na kawę.
"Zostawiłaś sobie brzydszego kwiatka" - stwierdziła porównując oba. "Ale gdybym była na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie tak samo" - dodała rżąc radośnie. Cóż - swój swojego zawsze rozpozna. Choćby w tak błahej kwestii.