Kiedyś byłam jak jeż z kolcami. Nie dotykać, nie podchodzić, nie zbliżać się. Mąż odkąd pamiętam był (i wciąż jest) przylepą, która przytulania potrzebuje jak powietrza. To dzięki Dyrektorowi Wykonawczemu zaczęłam odczuwać przyjemność płynącą z dotyku.
Teraz nie wyobrażam sobie pobudki, czy zasypiania bez naszego rytuału przytulania. Ba - nawet w ciągu dnia się go domagam, czym wzbudzam ogromnie zdziwienie na twarzy Głosu Rozsądku - "żona, ja cię nie poznaję".
Podczas ostatnich warsztatów, w których wspólnie uczestniczyliśmy, od wielu osób słyszeliśmy bardzo podobne opinie na swój temat - "jesteście strasznie fajną parą", "widać, że jesteście ze sobą bardzo związani", "zachowujecie się jak nowożeńcy".
Padały też teksty do Męża o mnie ("masz mądrą i piękną żonę"), czy do mnie na jego temat ("ma facet potencjał" i "rośnie ci konkurencja").
Okazało się, że bacznym obserwatorom nie uszło mimowolne dotknięcie mojej dłoni przez Dyrektora Wykonawczego, czy muśnięcie jego policzka przeze mnie. Plus nasze poczucie humoru, umiejętność śmiania się ze swoich przywar oraz ogromny dystans, jaki oboje przejawiamy w stosunku do samych siebie.
Czuję, że jeszcze bardziej zbliżyliśmy się jedno do drugiego po tamtym kursie. Głosowi Rozsądku tak spodobał się program, tematyka oraz atmosfera, że postanowił pójść ze mną na kolejne warsztaty, które rozpoczną się za tydzień oraz na kontynuację (już w styczniu) tych, w których niedawno uczestniczyliśmy.