Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 1 kwietnia 2015

2036. Cii...

Śniegodeszcz lub deszczośnieg (jak kto woli) z małymi przerwami od wczoraj pada z nieba. "Ale to nie te święta!" - chciałoby się zawołać z reklamacją. Nic to - pogoda jaka jest każdy widzi. Wszystko można przeżyć. Szczególnie jeśli w perspektywie mam pięć dni wolnego, gdyż na jutro i piątek wzięłam przysługujący mi już po pierwszym miesiącu pracy urlop. A że i Mąż również ma wolne, więc zapewne będzie wesoło.

Zakupione przez Dyrektora Wykonawczego płaty śledziowe zalegają grzecznie w lodówce, by jutro przejść procedurę moczenia i dalszej (pionierskiej) obróbki rękami Głosu Rozsądku. Kapusta na bigos dostarczona dziś rano do mamy i z tego co się telefonicznie dowiedziałam już jest w garze na gazie. Warzywa na sałatkę jarzynową czekają gdzieś w sklepie, ale i one zostaną nabyte, przyniesione do domu, ugotowane i pokrojone.

Tymczasem jutro razem z Mężem odwiedzimy Czarodzieja, by omówić z nim pewne łączące nas "interesy", dzięki którym być może spełnią się moje kolejne marzenia, bo z tego, czego doświadczam od czasu poznania mojego terapeutycznego guru (niebawem minie rok), znajomość ta wnosi do mojego życia samo dobro i możliwości nieustannego rozwoju oraz masę innych nieoczekiwanych zaskoczeń.