Dzień pełen zaskakujących i spontanicznych niespodzianek.
Dostawa do paczkomatu świeżej porcji zamówionych książek.
Pierwsze tej wiosny zdjęcia kwitnącej przyrody.
A na deser całe popołudnie i wieczór spędzone w towarzystwie Czarodzieja, który ochoczo przystał na propozycję odwiedzenia nas w kawalerce, gdzie rozmawialiśmy na tematy wszelakie dokonując przy tym konsumpcji prawdopodobnie największej pizzy w mieście przy dźwiękach jedynego słusznego irlandzkiego boysbandu.