Wietrznie, słonecznie, chłodno i gorąco na przemian. Takiej pogody doświadczyliśmy dziś z Mężem. Była to doskonała okazja do wypróbowania krokomierza. Co prawda jedynym jego minusem jest fakt, iż zlicza kroki kiedy ja sobie spokojnie jadę autobusem i przez to moja prędkość wychodzi wprost niewiarygodna (środkowe zdjęcie), lecz poza tym wszystkie inne opcje działają bez zarzutu.
Były schody i schody i jeszcze więcej schodów, ale za to jakie widoki... Udało mi się zamknąć Dyrektora Wykonawczego w dawnym metalowym urządzeniu do torturowania. Poszkodowany odwdzięczył się zakuwając mnie w dyby. Kościoły, kaplice, figury, podziemia, wieże, lochy, skarbiec, synagoga, zapomniany cmentarz żydowski i cudna przyroda - było warto wyruszyć z domu, by to wszystko zobaczyć i przeżyć.
A jutro czeka nas kolejna wycieczka.