Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 23 grudnia 2016

2263. Zimową porą

Kiedy pewnego styczniowego popołudnia mama rodziła mnie w szpitalu mróz malował kwiaty na szybach porodówki. Może dlatego tak bardzo lubię zimę, a śnieg w szczególności?

W ostatnią sobotę wybraliśmy się z Mężem na spacer - bez siatek, bez zakupów, bez załatwiania czegokolwiek.

Na stawie w parku lód. Na rynku główna atrakcja dla dzieci (choć nie tylko), czyli Mikołaj i dwa smętne, wychudzone i przywiązane do ogrodzenia renifery o smutnych oczach.



Wtedy świeciło słońce. Nie to, co wczoraj. Czwartkowy ranek przywitał mnie bowiem sypiącym śniegiem za oknem.


Ten piękny widok utrzymywał się i dzisiaj. Wzięłam więc aparat i kiedy Dyrektor Wykonawczy oglądał w kinie nową część Gwiezdnych Wojen, ja poszłam na spacer.




Przygotowania świąteczne prawie zakończone. Cebula krojona na balkonie przez Głos Rozsądku oznacza, że zarówno śledzie w oleju i oliwie, jak również sałatka jarzynowa przegryzają się w lodówce. W kalendarzu adwentowym tylko jedno okienko do otwarcia. Armia mandarynek pod wodzą uzbrojonej już w goździki pomarańczy gotowa do spożycia. Jemioła zawieszona nad drzwiami wejściowymi do kawalerki. 


Została nam tylko choinka do ubrania. Na jutro, bo dzisiaj jesteśmy padnięci.