Jest pocieszny i ciekawski. Coraz bardziej się oswaja. Gdy wracamy do domu na nasz widok podskakuje na żerdce. Zwiedza nowe miejsca i prawie wcale się nas nie boi.
Kiedy tylko siadamy na krześle przy stole, on już tam jest i czeka, bo wie, że ma szansę dostać coś do jedzenia. A nawet jak nic mu nie dajemy, sam sobie bierze - z talerza, miseczki lub szklanki.
Jeśli siedzę na sofie i korzystam z laptopa, Pepe przylatuje do mnie i zaczyna dziobać podkładkę pod myszkę, a gdy nie reaguję, wchodzi na nią łapkami, by zwrócić moją uwagę.
Raz wylądował mi na głowie. Posiedział przez chwilę, a potem odleciał. Aktualnie stoi na stołku i obdziobuje z zewnątrz szklankę z sokiem stojącą na stołku. Podobnie robi z kieliszkiem nalewki.
Chodzi po szafkach, sprawdzając dziobem jak smakuje telefon, zegarek, czy inne leżące tam rzeczy. Skacze na pudełko z chusteczkami, które usiłuje wyciągnąć ze środka.
Uwielbia skakać po suszarce z ubraniami, a szczególną atencją obdarza moją bieliznę. Bawi się ze mną w chowanego, wyjada z dywanu powyrzucane z klatki ziarenka.
Oto próbki jego działalności twórczej, którą udało mi się udokumentować.