Tylko trzy dni, a tak mnie wymęczyły, że szok...
Po powrocie z zaledwie jednodniowego urlopu okazało się, że to, co zawsze robię sama, w zastępstwie wykonywały dwie, a nieraz i trzy osoby. Ze skutkiem opłakanym, bo błędów popełnionych przez moje koleżanki trudno jest do tej pory zliczyć, a i tak pewnie jeszcze więcej wyjdzie po fakcie.
No cóż - jak mawia o mnie w kontekście pracy Mąż - "królowa jest tylko jedna". Nie da się z nim nie zgodzić.
Były też milsze akcenty minionego tygodnia - kwiaty od Dyrektora Wykonawczego, ulubione wino jeżynowe oraz pizza z nowego miejsca. I życzenia:
"Bądź dobra taka, jaka jesteś. Staraj się tak, jak potrafisz. Dbaj o siebie cały czas. Spełniaj marzenia i pamiętaj, że Cię kocham".
Był też, jakże niespodziewany i nieoczekiwany, a bardzo miły i pachnący upominek od ulubionej i zaufanej koleżanki z "fabryki".
Odwiedziłam też swoją fryzjerkę, która ufarbowała mi odrosty i podcięła włosy. A dzisiaj, tradycyjnie, w dobrze znanym trzyosobowym składzie, dokonywaliśmy konsumpcji - obiadu i lodów.