Cisza, spokój, przyroda, zwierzęta, Mąż i ja z aparatem w dłoni - oto mój przepis na idealny sposób na odstresowanie.
Dzisiaj był pierwszy dzień naszego urlopu bez kropli deszczu. Świeciło słońce, wiał wiatr. Jednym słowem - wymarzona pogoda na wycieczkę do zoo.
Droga wiodła nas przez polską wieś, przez pola, lasy i strumyk. Oprócz nas żywego ducha nie uświadczyliśmy.
Dotarliśmy do celu i tam również nie spotkaliśmy nikogo. W zoo byliśmy jedynymi zwiedzającymi, a za bilety wstępu zapłaciliśmy dopiero przed wyjściem.
Drugie śniadanie jedliśmy siedząc na drewnianych ławkach przy takim samym stole, a nad nami szumiały liście dębu.
Już nie głodni i nie spragnieni, z uregulowanym rachunkiem za bilety udaliśmy się w drogę powrotną.
Uwielbiam takie miejsca i taki czas. Bezcenne wspomnienia, które pozostają we mnie na bardzo długo. No i zawsze mogę je przywołać patrząc na zdjęcia.