Tytułowe słowo chyba najlepiej opisuje stan, w jakim się od wczoraj znajduję. Opadłam z sił - zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Powodem tego jest praca, a dokładnie zachowanie koleżanki, która dołączyła do nas we wrześniu ubiegłego roku. Śmiem podejrzewać, że jest ona kimś na kształt wampira emocjonalnego. Na razie nie chce mi się nawet o tym pisać, więc zostawiam temat na kiedy indziej.
Humor poprawia mi pogoda, czyli śnieg, dużo śniegu i jeszcze więcej śniegu, ale także jutrzejszy urlop, który odbieram za 6. stycznia. Będę mieć trzydniowy weekend i szansę na odpoczynek - zważywszy na to, że w poniedziałek jestem umówiona na rozmowę z szefową odnośnie ewentualnej zmiany piętra, którą bardzo poważnie rozważam z uwagi na wspomnianą wyżej osobę oraz z racji kilku innych kwestii.