Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 4 marca 2018

2458. Miesięcznica

Aż nie mogę uwierzyć, że jutro minie już dokładnie miesiąc odkąd się tu wprowadziliśmy. Fakt, że w ciągu tego czasu bardzo wiele się zadziało - pobyt ojca w szpitalu, "przepychanki" z właścicielką poprzedniej kawalerki i w końcu Męża i moja choroba, która rozłożyła mnie maksymalnie - i to dosłownie.

Jest mi tu dobrze, bo nareszcie czuję się bezpiecznie. Zasypiam praktycznie od razu, śpię głęboko i budzę się wypoczęta. Niewątpliwie jest to po części zasługą bardzo wygodnej i szerokiej kanapy oraz roletek, które nie przepuszczają świateł z ulicy i światła księżyca w pełni. 

Nie nasłuchuję co się dzieje na klatce schodowej, czy za ścianą. Nie reaguję nerwowo na dźwięk domofonu, czy pukania do drzwi. Nie żyję w ciągłym strachu i napięciu co się wydarzy i kiedy - kolejny donos do administracji, kolejny patrol policji lub kolejna wizyta dzielnicowego.

Posiłki jadamy w kuchni, przy stojącym obok okna stole, siedząc na wygodnych stołkach. Posty piszę z kuchennej sofy, która jest nie tylko moim ulubionym miejscem (przypadła również do gustu koleżance z pracy i mamie). Lodówka o dużej pojemności cicho szemrze jak fale na morzu, a nie warczy jak traktor.

Absolutną nowością (i odkryciem) jest dla mnie kabina prysznicowa, bo zawsze i wszędzie miałam do dyspozycji wannę - nie licząc naszych jakże rzadkich urlopowych wyjazdów. Prysznic jest szybki, praktyczny i wygodny. Fajnie jest też mieć umywalkę w łazience. I duże lustro nad nią.

Z rzeczy potrzebnych dokupiliśmy dzisiaj suszarkę na ubrania, bo ta, którą posiadamy, nie wystarcza, a dodatkowych sznurków w łazience nie ma. Co prawda gdzieś w piwnicy u rodziców leży przywieziona z Anglii suszarka, lecz ojciec tak skutecznie ją schował, że musiałby wyjąć połowę rzeczy, by do niej się dostać. Ze zrozumiałych względów nikt o zdrowych zmysłach nie będzie go narażał na taki wysiłek. Prościej było więc kupić nową suszarkę i po problemie.

Kilka dni wcześniej nabyliśmy jeszcze dywaniki łazienkowe oraz chodnik do pokoju, żeby nam stopy nie marzły na panelach. Dyrektor Wykonawczy zrobił mi w pracy wiszącą na ścianie półkę na kosmetyki, budząc tym faktem moje ogromne zdumienie i radość.

Jakie są minusy nowego mieszkania? Szukałam ich trochę na siłę, ale żeby nie było, napiszę i o nich, choć prawdę powiedziawszy ani dla mnie, ani dla Męża nie są one żadnym problemem.

O braku podwieszanych sznurków w łazience już wspomniałam. O tym, że dojazd do i z pracy zajmuje nam średnio pół godziny więcej (w obie strony) też kiedyś napomknęłam. Głos Rozsądku ma przystanek w pobliżu, ale musi jechać dwoma autobusami. Ja z kolei jadę jednym, ale mam jakieś 700 metrów do przystanku. No i śmietnika nie mamy pod blokiem. Więcej "minusów" (cudzysłów jak najbardziej zamierzony) nie znalazłam.

Każdego dnia niezmiennie jestem wdzięczna za to, że możemy tu mieszkać. Razem.