Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 5 marca 2018

2459. Ulało się

Jakoś przebrnęłam przez pierwszy dzień w pracy po zwolnieniu. Jutro drugi, a potem urlop aż do 18 marca. Bynajmniej nie wypoczynkowy, bo we środę mama idzie do szpitala na planowaną operację zaćmy i ktoś (czyli ja) będzie jej pomagał po powrocie do domu, gdzie przecież jest druga chora osoba, czyli ojciec. Do niego jutro przyjeżdża na wizytę domową ta sama pani doktor, u której byłam dziś i ja. Ojciec ma straszny kaszel i trzeba go osłuchać, bo nie wiadomo czy to oskrzela, płuca, czy jeszcze coś innego.

Przyznam się, że mam już dość zachowania rodzicielki - jej egoizmu, wygodnictwa, pretensji o wszystko, braku jakiejkolwiek wdzięczności. Przykład? Bardzo proszę - lekarka mówi, że przyjedzie jutro o 10:30, a mamusia na to, że jej nie pasuje, bo na 11 jest umówiona do fryzjera. To co jest ważniejsze - zdrowie ojca, czy fryzjer?!

Wkurzyłam się maksymalnie, ale co to da? Koniec końców powiedziałam co myślę i efekt jest taki, że wizyta u fryzjerki została przełożona na piętnastą, a lekarz przyjedzie o tej, o której może.

Jeśli o mnie chodzi, kaszel się zmniejszył i przekształcił w płytszy i bardziej mokry. Osłuchowo jest czysto, lecz gardło niezbyt ładne i coś tam spływa po jego tylnej ściance, więc dostałam kolejną (mam nadzieję, że ostatnią) porcję leków.


Mama jest zainteresowaną sobą, swoją operacją i wokół tego wszystko się kręci. No i wokół tego jak ojciec sobie poradzi podczas jej nieobecności.

Oboje z Mężem wzięliśmy urlop od 7 do 9 marca po to, by im pomóc. Po drugie w całym tym braku uważności na drugiego człowieka (czyli na mnie) rodzicielka zdaje się nie pamiętać, że 7 marca mam wyznaczoną mammografię i USG piersi, a 8 marca - wizytę u onkologa z wynikami. I choćbym nie wiem jak chciała, nie jestem w stanie być wtedy na onkologii w jednym szpitalu ze sobą, na okulistyce w drugim u matki i w domu u ojca.

Ulało mi się, ale nie mam już czasem sił i chęci na jakikolwiek kontakt z mamą. Bo w kółko jest to samo - że ojciec nie może spać, bo kaszle; że ją głowa boli, bo się denerwuje, że kto im pomoże i jak dadzą sobie radę po jej powrocie ze szpitala i tak dalej.

Dla mnie, dla mojego zdrowia, dla moich problemów miejsca brak. Przykre to strasznie. Ale żeby nie kończyć tak smutno napiszę, że jest przy mnie najcudowniejszy i najlepszy Mąż, który jest nieocenionym wsparciem, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.