Niby tylko dwa dni w robocie, a zmęczona jestem jak po całym tygodniu. Tak, wiem - po chorobie i w trakcie brania antybiotyku trudno pokusić się o normalną formę i samopoczucie.
Z ulgą opuściłam dziś swoje miejsce pracy i niezmiernie cieszy mnie perspektywa dwunastu dni oddechu od przebywania z pewnymi osobami, na których obecność poniekąd jestem tam "skazana".
Zastanawiam się często co mają w głowie i jakimi wartościami kierują się ludzie, którzy zazdroszczą dosłownie wszystkiego - urlopu, zwolnienia, pierwszej zmiany, a jednocześnie zacierają ręce, że nie dostanę całej pensji w związku z L4...
Makijaż, kosmetyki, włosy, ciuchy, samochody, wakacje - oto kryteria porównywania się z innymi. Nie to, co masz w głowie. Nie to, co masz w sercu. Nie to jakim jesteś człowiekiem. Ale to, co masz, ile masz, jakie masz - oto co najważniejsze.
Plotki, obgadywanie, intrygi, knucie, wyszukiwanie sensacji, spychologia, fałsz, obłuda i hipokryzja są na porządku dziennym.
Plus podejście do pracy. Większość chce zarabiać, a nie pracować. Roszczeniowość, bo mnie się należy, bo tak powinno być zamiast tego, co ja mogę zaoferować i co ja mogę zrobić.
Jestem z innej bajki. Jestem jak Meryl.