Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 21 maja 2018

2519. Język

Wczoraj, ku swojemu ogromnemu zdumieniu odkryłam, że mimo iż dziś jest poniedziałek, nie idę do pracy. Dziwnie się czułam w centrum miasta o godzinie, o której zwykle byłam gdzie indziej. Dziwnie się czuję teraz w domu, podczas gdy codziennie o tej porze zajmuję się czymś innym.

Pojechałam do zaprzyjaźnionej kwiaciarni po bazylię, którą co roku tam kupuję. Nijak się ma do tych z marketów. Rośnie wzdłuż i wszerz, a nawet w którymś momencie zaczyna kwitnąć. 

Znowu przechodziłam obok poprzedniego mieszkania, ale z ulgą wróciłam tutaj - szczególnie że na przystanku autobusowym spotkałam sąsiadkę, która pisała na nas donosy do administracji. Jak to dobrze, że wszystko należy już do przeszłości.

Zupełnie nieplanowo weszłam do sklepu, w którym znalazłam czarną sukienkę z krótkim rękawem. Najpierw spytałam o cenę (35 złotych), potem przymierzyłam, a w końcu zdecydowałam się ją kupić, gdyż wydaje się ona być idealnym ubraniem w razie ewentualnego pogrzebu.

Sporo rozmawiałam z Mężem na temat sytuacji z mieszkaniem i rodzicami. Nie obyło się bez łez. Dużo we mnie złości, żalu, poczucia krzywdy, pretensji i niezrozumienia. Mam też wrażenie, że cała ta sytuacja w pewnym sensie rozdrapała zagojone stare rany z dzieciństwa.

Nie umiem, nie potrafię i nie chcę udawać, że wszystko jest ładnie, pięknie i cacy skoro rzeczywistość i moje emocje są zupełnie inne. Nie jestem w stanie spokojnie o tym rozmawiać.

Wygarnęłam dziś wszystko przez telefon mamie. Wykrzyczałam jak się z tym czuję. Usłyszałam, żebym się nie martwiła, że "trzeba to załatwić". Co się stanie, czas pokaże. Przez dziesięć lat nie zrobili nic, więc nie liczę na cud. Na pewno jest mi teraz trochę lżej, że wreszcie wyrzuciłam to z siebie, ale jednocześnie mam świadomość, iż nie tak powinna wyglądać nasza rozmowa.