Z nieukrywanym żalem patrzę na zbyt szybko przekwitające rośliny. W ogóle mam takie wrażenie, że w tym roku przyroda zrobiła nam psikusa i podkręciła tempo. No i ten upał, który nie wiadomo po co się już zaczął i nie wiadomo kiedy się skończy. A tu przecież dopiero maj...
W weekend przesadziliśmy z Mężem miętę, która stoi na podłodze w kuchni i sięga mi do pasa. Kolejna rośnie na oknie. Co jak co, ale mogłabym sprzedawać jej sadzonki - tak dobrze mi się przyjmują. Póki co rozdaję wszystkim znajomym - niech rośnie.
Bazylia też ma się całkiem nieźle. Jest już nawet większa niż w chwili kiedy przyniosłam ją do domu z kwiaciarni, więc poniższe zdjęcia są odrobinę nieaktualne.