Pamiętam z dzieciństwa taki zwyczaj praktykowany przez Babcię, że jak jadłam coś po raz pierwszy w danym roku, ona łapała mnie za ucho i potrząsając nim z uśmiechem wypowiadała słowa "nowina, nowina".
W ubiegły wtorek Mąż wyszedł po pieczywo i przyniósł tak długo oczekiwane i wytęsknione przeze mnie truskawki. A ja złapałam go za ucho i powtórzyłam za Babcią "nowina, nowina".