Sobotnim wieczorem zawitała do nas sąsiadka. Posiedziała, pogadała i poszła. Jak zawsze miło, fajnie, wesoło. Po raz pierwszy trafiła nam się osoba, którą dosłownie trzeba ścigać, żeby jej zapłacić.
Leniwa niedziela prawie za nami. Za oknem chmurne niebo, deszcz i upragniony chłód. A my w domu. Poza wyjściem do kościoła nie wyściubiliśmy nosa z kawalerki.
Były postrzyżyny Męża. Było kolejne wstawione przeze mnie pranie. Był ugotowany w sobotę przez Dyrektora Wykonawczego rosół. Była smażona na patelni kiełbasa. Była wiśniówka, o której wczoraj zapomnieliśmy.