Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 12 października 2018

2585. Pod wiatr

Gdybym nie wiem jak się starała, nie dam rady. Wreszcie sobie tę prawdę, którą pokazał mi Mąż, uzmysłowiłam. W żaden możliwy sposób nie jestem w stanie w kilkanaście dni wynieść na śmietnik wszystkich szpargałów, jakie ojciec zgromadził w ciągu pięćdziesięciu lat na czterdziestu sześciu metrach kwadratowych. Plus piwnica, ale tam nawet nie zaglądam.

Dyrektor Wykonawczy mnie wspiera - nie tylko słowem, ale i czynem. Wczoraj powynosił najcięższe i najbardziej nieporęczne rzeczy - deski, płyty, listwy, sklejki, kije, pręty, druty, rury, mnóstwo innego żelastwa, kawałki gumolitu i sama nie wiem czego jeszcze, bo już tego nie ogarniam.

Dźwiganie tego wszystkiego z czwartego piętra i wchodzenie z powrotem na górę po kilka (a czasem i kilkanaście) razy dziennie to za dużo jak na mój powykrzywiany i chory kręgosłup. Po powrocie do kawalerki dosłownie padam na sofę w kuchni i jedyne na co mnie stać, to odpalenie laptopa i poczytanie co w sieci piszczy.

Na domiar złego, z dobroci serca, wpakowałam się w pomoc dalszej znajomej z pracy. Spytała mnie czy nie znam kogoś z angielskim, bo ma "trochę" ćwiczeń do zrobienia w ramach studiów podyplomowych pielęgniarskich. Zgodziłam się, ale nie miałam pojęcia, że na własne życzenie będę siedziała i uzupełniała osiemdziesiąt cztery strony skserowanej książki...