Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 9 kwietnia 2019

2683. Dziś jest jutrem

"Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj" - wypisz, wymaluj tak mogę podsumować ten dzień.

Rano wysłałam koleżance SMS przypominający jej o moim jutrzejszym badaniu rezonansem, a ona dzwoni i proponuje, że mogę się zbierać i przyjeżdżać jeszcze dzisiaj. No ale jak to tak - termin umówiony przecież na jutro. Nieważne, mam przyjechać, a ona zmieni daty w systemie.

Pojechałam, wypełniłam ankietę, zdjęłam wszystkie metalowe przedmioty, rozebrałam się do pasa, założyłam zielony fizelinowy fartuch z rozcięciem z przodu. Pielęgniarka wkłuła się z wenflonem w żyłę, do uszu wsadziłam sobie własne zatyczki, położyłam się na brzuchu, piersi umieszczając w specjalnych otworach, a czoło na miękkim wałeczku, ręce wyciągnęłam przed siebie i wjechałam tyłem w czeluść rezonansu.

Nawet nie czułam kiedy podano mi kontrast i po kilkunastu minutach wyjechałam z głową do przodu. Posiedziałam jeszcze pół godziny, bo dopiero po tym czasie pielęgniarka wyjęła mi wenflon. Dzięki koleżance pstryknęłam komórką kilka fotek mojego biustu. Ona sama stwierdziła, że jestem ewenementem, bo nigdy w życiu u nikogo nie widziała tylu ogromnych torbieli. Był tam też i guz - a jakże.

Czekam teraz na opis, który ma zrobić lekarka, której ufam ja i której ufa moja znajoma. Dwa i pół roku temu to właśnie ona przeprowadzała u mnie biopsję gruboigłową, a wcześniej USG.

Jak już wróciłam do domu, to wzięłam się za mycie okien i pranie firanek, które zaplanowałam po jutrzejszym rezonansie. Ale jako że wzięto mnie na niego "z łapanki", wygląda na to, że środę mam wolną.