Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 25 kwietnia 2019

2699. Karta DiLO

Dzisiaj już oficjalnie mogę potwierdzić, że jestem chora na raka. Nawet mam na niego papier i nie zawaham się go użyć. 

Za równiutkie dwa tygodnie odbędzie się konsylium lekarskie, na którym obecny będzie mój chirurg onkolog i zarazem lekarz prowadzący. Razem z chemioterapeutą oraz radioterapeutą przedstawią mi szczegółowy plan leczenia. Chociaż ulubiony doktorek zdradził mi podczas dzisiejszej wizyty jak to ma mniej więcej wyglądać. 

Najpierw cztery cykle czerwonej chemii co trzy tygodnie, potem osiem albo dwanaście cykli białej chemii co tydzień, czyli w sumie dwadzieścia albo dwadzieścia cztery tygodnie. Potem operacja usunięcia guza, a na końcu radioterapia. Mniej więcej potrwa to około dziewięciu miesięcy od pierwszej chemii.

FISH pokazał, że estrogen, progesteron i HER2 są dodatnie, co oznacza, że można wdrożyć hormonoterapię. Jak stwierdził onkolog, dostanę wszystko, co jest tylko możliwe, czyli przejdę pełne leczenie, bez jakichkolwiek dróg na skróty.

Na papierowe wyniki biopsji wciąż czekam (lekarz odczytał je z systemu) - może jutro w końcu już będą? Wtedy pokażę dowód w sprawie.