Pepe jest niesamowicie mądrym i spostrzegawczym kanarkiem.
Najpierw robi lot zwiadowczy z pokoju do kuchni. Ląduje tyłem na szafce, obraca się i świdruje tymi swoimi cudnie czarnymi jak małe koraliki oczkami, przekręcając przy tym łebek we wszystkie strony.
Doskonale wie, że na lodówce stoją w pudełkach jego ziarenka, więc jak jest wolne miejsce, zatrzymuje się tam, dziobie od zewnątrz przezroczysty pojemnik, a potem sprawdza czy ja to widzę.
Nieraz stanie na stole, w samym rogu, jak najbliżej mnie (siedzę na sofie) i piszczy patrząc czy zareaguję. Czasem nawet śpiewa, żeby mnie zmanipulować.
Wstaję i wyjmuję mu ziarenka słonecznika. Kładę je na stół, a on najpierw ostrożnie, a potem ochoczo je konsumuje, rozrzucając resztki po całym stole i podłodze.
Dziennie, jeśli jestem (lub jesteśmy oboje) w domu, potrafi zrobić takich lotów kilkanaście albo i ponad dwadzieścia. Ciężko to zliczyć, a normalnym widokiem jest przelatujący na trasie pokój - kuchnia i z powrotem pomarańczowy ptaszek.