Fajnie jak ktoś robi coś dla mnie, ale chyba jeszcze fajniej jest robić coś dla kogoś.
Jako że Mąż dba o pełną lodówkę i o to, bym nie była głodna, postanowiłam i ja zadbać o niego. Już od dawna wspominał o opiekaczu. W końcu znalazłam mu egzemplarz w niezłej cenie, który ostatecznie kupił. Wczoraj sama zamówiłam i sama odebrałam ze sklepu gofrownicę, bo Dyrektor Wykonawczy bardzo lubi gofry. Zrobiłam mu też niespodziankę i czekałam na niego wieczorem na przystanku autobusowym.
Dzisiaj zmuszona byłam zamówić słuchawkę prysznicową z wężem, gdyż w obecnej nie dość, że obsunęło się to srebrne coś okalające węża, to podczas porannego prysznica pękł ów wąż (ledwo wisi "na włosku") i woda leje się spod słuchawki.
Głos Rozsądku odebrał zamówienie i pojechał z nim prosto do pracy. Wracając ma jeszcze zajrzeć do sklepu i obejrzeć stojącą lampę, której za chwilę będziemy potrzebować jako jedynego źródła punktowego światła.
Wyszłam na osiedle. Odebrałam eyeliner i kredkę do brwi z drogerii. Kupiłam pół kilograma truskawek, płyn do czyszczenia srebra i agrafkę do spięcia długiego blezeru. Wszystko w małych sklepikach albo na stoisku na zewnątrz.
Potem siadłam i wysmarowałam pismo, które bardzo się przyda Czarodziejowi w rozwoju swojej kariery. Przesłałam je mailem i czekam na ewentualne sugestie w sprawie poprawek.