Kiedy wczoraj rano zaczęły mi wychodzić pierwsze pasma włosów, wpadłam na pomysł, żeby je zachować. Wzięłam więc plastikowy woreczek, powiesiłam go na drzwiach kabiny prysznicowej i wkładałam do niego wszystko to, co zostawało mi w ręce. Mąż po powrocie z pracy dokonał reszty - ogolił mnie na zero. Tamte włosy też trafiły do woreczka.
Jak wyglądam? Dość dziwnie, bo mam zakola - zero włosów nad czołem, za uszami i z tyłu głowy. Natomiast są jeszcze ciemne igiełki jeżyka, które tworzą coś na kształt czapeczki. W sumie więc do końca jeszcze nie wyłysiałam.
Jak się czuję? Lekko i chłodno, bo w łysą głowę jest zimno. Spałam w jednej z bawełnianych czapeczek. Teraz co prawda siedzę na sofie bez nakrycia i jest mi dobrze, ale jak słońce zajdzie, pewnie coś nałożę.
Dyrektor Wykonawczy wciąż nie może wyjść z szoku, że mnie nic nie rusza - nawet utrata włosów. A ja patrzę tylko na plusy, ale przecież od diagnozy już tak mam. Zresztą, jak to ktoś kiedyś powiedział: "włosy nie zęby - odrosną".
Jestem jak kameleon - dostosowuję się do okoliczności. W sumie samą siebie zadziwiam swoim podejściem - bo do pewnego momentu każda zmiana wiązała się dla mnie ze stresem, a tu proszę - taka spokojna reakcja.
Za tydzień druga czerwona chemia. Już wiem, że nie będzie wtedy mojego chemika i przypisali mnie do kogoś innego. Żeby było śmieszniej jest to doktor, którego brałam pod uwagę przy wcześniejszym wyborze. Ostatecznie na "nie" przeważył fakt, że choć jest świetnym specjalistą, brakuje mu dobrego kontaktu z pacjentem. Przekonam się o tym w przyszły piątek. I ta sytuacja też mnie wcale nie stresuje.
Zapomniałam napisać, że przedwczoraj wieczorem Mąż zamontował nową słuchawkę prysznicową, tak więc po wczorajszym goleniu miałam okazję ją wypróbować.
Obok sofy stoi też nasza nowa biała minimalistyczna lampa, która daje bardzo fajne ciepłe światło. Dzięki temu będę mogła czytać książki bez obawy o swój wzrok.
Gofrownica będzie miała swoją premierę dopiero jutro - podczas odwiedzin mamy. Dyrektor Wykonawczy już się nie może doczekać. Ja w sumie też, choć nie jestem fanką gofrów.