Obiecałam sobie, że po niedzieli (czyli od dzisiaj) siedzę w domu. Raz, że upały. A dwa, że mam bąble na stopach i potrzebuję je wyleczyć. Już wcześniej obtarły mnie zwykłe tenisówki. W sobotę adidasy dodały swoje, a wczoraj sandały też dołożyły do pieca.
Strasznie parno było od samego rana. Wstawiłam dwa prania (koce i prześcieradło), które wyschły w mgnieniu oka. No to zdecydowałam, że upiorę i ubrania. Te jeszcze dosychają, bo w międzyczasie - wreszcie - była burza i padał deszcz.
Mąż - po raz pierwszy odkąd jesteśmy razem - poprosił mnie o wazon na kwiatki, który wygląda jak słój na ogórki małosolne, po czym - korzystając z poglądowego filmiku w sieci - pieczołowicie napełniał go potrzebnymi składnikami.
Tak więc niebawem możemy się spodziewać konsumpcji domowych ogórków. Codziennie będę robić zdjęcie poglądowe, żeby obserwować cały proces od początku do końca.