Żyrafa wciąż siedzi w mieszkaniu u rodzicielki i czeka aż temperatura spadnie, by Mąż mógł ją do nas przywieźć. Ale w sumie dostać już ją dostałam, przebywa tylko - póki co - chwilowo pod innym adresem.
Jest za to obiecana przez Dyrektora Wykonawczego i wymarzona przeze mnie butelka Prosecco. Są i świeże słoneczniki.
Mamusia przyniosła mi róże i choć generalnie róż nie lubię, te mi się podobają, bo wyglądają całkiem inaczej - jakby były z papieru - wielowarstwowe, cieniowane, ciekawe.
Nie zapomniałam o kwiatach na balkonie. Prezentują się bowiem imponująco i z innej perspektywy.
I tak mija nam sobota - rodzinnie, niespiesznie, kwiatowo. Z obiadem ugotowanym przez Męża, z ciastem, lodami, kawą i likierkiem.