Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 15 października 2019

2869. Wyzwanie

Pojechałam rano z Mężem do dentysty, robiąc tym samym niespodziankę przemiłym rejestratorkom, które od samego początku bardzo mi kibicują w chorobie. Zawiozłam im zaszczepkę mięty, z której się ucieszyły. Potem przeszliśmy się razem z Dyrektorem Wykonawczym i rozstaliśmy - on udał się do pracy, a ja na onkologię.

Z doktorkiem anestezjologiem spotkałam się przypadkiem przy stoisku z kawą i tak naprawdę ucięliśmy sobie fajną pogawędkę. Jako że miałam bluzkę z dość łatwym dostępem lekarz od razu obejrzał miejsce implantacji portu oraz obu blizn i zalecił dokończenie antybiotyku. Plan jest taki - mam wziąć obie chemie przez port, a zaraz potem się go pozbędziemy. 

Gdyby - nie daj Boże - coś złego zadziało się w międzyczasie, mam natychmiast przyjeżdżać na intensywną terapię. Według jego przypuszczeń doszło najprawdopodobniej do wynaczynienia przy wyjmowaniu igły z portu po piątkowej chemii. Na koniec powiedział mi, że nigdy w swojej karierze nie miał do czynienia z tak upierdliwym portem jak mój.

Już jakiś czas temu utworzyłam zakładkę Rak piersi. Jest w niej i kalendarium zdarzeń, z którego dość często korzystam, bo pamięć ulotna, a tu wszystko czarno na białym widać jak na dłoni.