Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 9 grudnia 2019

2922. Dłuższy stół

W myśl tego, co już kiedyś uświadomiła mi pani psychoonkolog (że leczenie jest teraz moją pracą - i to ciężką), byłam dzisiaj w robocie. I to był chyba mój najkrótszy pobyt w historii.

W kolejce do gabinetu EKG czekały przede mną tylko dwie osoby, więc poszło sprawnie. Co prawda dwa niezależne ciśnieniomierze pokazały jakieś zawrotne dane (190/90 i 170/90), ale nie dałam im wiary, bo mój rekord (jednorazowy - i to dlatego, że prawie biegłam po schodach - wynosi 140/90).

Z wynikiem EKG i powyższymi pomiarami udałam się pod drzwi pani kardiolog. A tam nikogo chętnego. Zapukałam, lekarka otworzyła, zapraszając mnie do środka. Serce sprawne - Herceptyna nie daje mu rady (i dobrze), frakcja wyrzutowa w normie, co wykazało echo. A ciśnienie 120/80 - warto się więc nie przejmować cyferkami.

Wyniku badania histopatologicznego guza wciąż nie ma - nie tylko w wersji papierowej, ale nawet nie wyświetla się jeszcze w systemie. Trochę zaczęłam się już niepokoić, poprosiłam więc o pomoc kolegę radioterapeutę, który obiecał jutro spytać o ten najważniejszy opis.

Na korytarzu spotkałam trzy onkologiczne znajome - tak to już jest - im dłużej się leczę, tym więcej mam koleżanek. Staram się jednak nie kontynuować tych znajomości poza budynkiem. Raz, że sparzyłam się na relacji z onko siostrą. Dwa, że wolę otaczać się ludźmi zdrowymi, żeby nie międlić w kółko tych samych rakowych tematów.

A tak z innej beczki - jestem poruszona zachowaniem pewnej osoby, po której absolutnie bym się nie spodziewała takiej wrażliwości, pomocy i wsparcia, jakie mi okazała. Pozory mylą - i to niesamowicie...