Mówi się, że "za każdym sukcesem mężczyzny stoi kobieta". I choć właśnie dziś przypada nasze święto, to ja - przewrotnie - odwrócę role.
Chcę napisać o tym jednym Mężczyźnie, który stoi za moim sukcesem - o najlepszym, najukochańszym i najtroskliwszym Mężu, którego jestem żoną.
To On przez cały ostatni rok był przy mnie. To On dzielił ze mną wszystkie smutki i radości. To On przymykał oko na zamawiane przeze mnie kosmetyki i ubrania. To On wstawał bladym świtem, by towarzyszyć mi kiedy tankowałam chemię. To On dbał, żebym miała co jeść.
Mogłabym tak jeszcze długo wyliczać co dla mnie zrobił, ale nie chodzi o ilość zasług. Tak naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o miłość - bo jeśli robisz coś z miłości, dajesz całego siebie - nie przeliczasz i nie kalkulujesz.
Za tym, że jestem. Za tym jak się czuję. Za tym jak wyglądam. Za tym, że mam siłę. Za tym, że chcę żyć. Za tym wszystkim stoi mój najcudowniejszy Mąż.