Równo za miesiąc o tej porze będę mieć już wolne. Mąż również. Pozostaje tylko mieć nadzieję, aby zapowiadana czwarta fala nie pokrzyżowała nam planów wyjazdowych...
W czwartek byłam na drugim już zastrzyku z kwasu hialuronowego w kolano. Kolejny za dwa tygodnie - i ortopeda i ja chcieliśmy zdążyć przed urlopami.
Przedwczoraj podpisałam aneks do umowy o pracę. Tak długo oczekiwane podwyżki dla pracowników służby zdrowia - klik - stały się wreszcie faktem, ale dopóki nie zobaczę przelewu na nową kwotę, cieszę się jeszcze umiarkowanie.
Mam też dwa nowe fartuszki skrojone i uszyte przez przemiły personel szwalni - tym razem mogłam sobie wybrać dowolne kolory, więc korzystając z tej okazji zdecydowałam się na fuksjowy róż oraz jagodowy fiolet.
W piątek spotkałam się ze swoją najbliższą koleżanką z licealnej klasy - po raz pierwszy od czasu pandemii poszłyśmy na lody i kawę, a potem na spacer - to z nią świętowałam podwyżkę.
Przed psim obozem pracuję trochę z Miziakiem - nauczyłam go komendy "siad", "łapa" oraz "poproś". Mały łakomczuch dla smaczków jest w stanie wiele zrobić.