Nastał nowy rok, a wraz z nim kontrolne badania (krew, mocz, USG jamy brzusznej, RTG klatki piersiowej, rezonans magnetyczny głowy z kontrastem) i wizyty lekarskie (stomatolog, psychiatra, chemioterapeuta, rehabilitant).
Część z powyższych już za mną, część jeszcze przede mną, a w kolejce czekają następne - wlew kwasu zoledronowego, wizyta u chirurga, rehabilitacja (masaż kręgosłupa piersiowego i lędźwiowego, krioterapia szyjnego i masaż pneumatyczny lewej ręki), USG piersi, rezonans magnetyczny piersi z kontrastem.
Cóż - taki już urok pacjentek onkologicznych... No i chyba nie muszę pisać, że każde badanie i każda wizyta to ogromny stres...
Jestem słaba, nie mam siły, bardzo boli mnie kręgosłup, dokucza mi lewe kolano, mam zawroty głowy i strasznie się męczę przy najprostszych nawet czynnościach dnia codziennego.
Ale - pomimo wyżej wymienionych i wbrew wszelkim przeciwnościom - cieszę się każdym dniem, gdyż nieodparcie uważam, że wszystkie począwszy od diagnozy, czyli 21 marca 2019, są mi darowane i traktuję je jak bonus od losu.
Od ubiegłego wtorku do jutra miałam być na urlopie, ale w środę wieczorem zadzwoniła kierowniczka z nieśmiałym pytaniem czy w czwartek mogę wrócić do pracy, bo trzy osoby z poradni mają pozytywny wynik testu i nie ma ludzi do roboty, a zaległości sięgają sufitu.
W czwartek rano pobrali mi wymaz, ale na szczęście okazał się być negatywny, więc usiadłam przy swoim biurku i jak każdego dnia robiłam opisy wizyt pacjentów.
Mąż najprawdopodobniej ma ostrogę piętową - obudził się wczoraj rano z bólem prawej podeszwy pięty, po czym wylądował w poradni dyżurującej, gdzie przepisano mu lek, który pozwoli wytrzymać do jutra, kiedy to odwiedzi lekarza rodzinnego. Pewnie dostanie L4, skierowanie na RTG i zlecenie na zabiegi.
Mama praktycznie nie wychodzi z domu (ostatnio w sklepie była jeszcze przed świętami z Dyrektorem Wykonawczym), gdyż ból obu kolan jest tak silny, że nie jest w stanie chodzić, a z czwartego piętra trzeba zejść, a potem wejść, bo windy brak.
Światełkiem w tunelu może okazać się planowany od dzisiaj klasowy wyjazd na długi czerwcowy weekend - tym razem naszym celem jest Jura Krakowsko-Częstochowska - oczywiście z Psiakiem.