Minie pewnie kilka dni zanim przestawię się, żeby zamiast 2021 pisać 2022. Wystarczyła jedna noc, by zmienić wszystkie kalendarze na nowe.
Mama znalazła pod choinką zaprojektowany i zamówiony specjalnie dla niej egzemplarz, którego bohaterem jest nasz ukochany Rudzielec - fotki wybraliśmy tematycznie do każdego miesiąca plus jedno na okładkę.
29. grudnia zadzwoniła do mnie kadrowa i zaprosiła po odbiór przygotowanej umowy - sprawiła mi tym ogromną niespodziankę, bo w pierwszej wersji dokument miałam podpisać dopiero 5. stycznia. Przy okazji odebrałam również certyfikaty polisy ubezpieczeniowej dla siebie i Męża, gdyż tym razem to ja (ze względu na korzystniejsze warunki) zdecydowałam się na polisy u siebie w pracy.
Wczoraj oboje mieliśmy urlop, więc na spokojnie zdążyliśmy zrobić zakupy spożywcze na Sylwestra i Nowy Rok.
Pogoda nas nie rozpieszcza - przez padający prawie non stop deszcz pożegnaliśmy biały puch leżący na chodnikach i na trawie. Ale chyba dzięki opadom mniej było ludzi odpalających fajerwerki i petardy.
Psiak trochę inaczej przeżywał wystrzały niż rok temu - zgodnie z zaleceniem weterynarza i behawiorystki już od świąt dostawał większą dawkę leków, ale i tak nie mógł sobie znaleźć spokojnego miejsca wędrując pomiędzy łazienką, a krzesłem w kuchni. Chował się w najdalszy możliwy zakamarek, kuląc się ze strachu, trzęsąc się i wciskając jak najdalej pod ścianę.
Nowy Rok to szansa na zapisanie kolejnego rozdziału w książce swojego życia - życzę Wam zatem przede wszystkim zdrowia, ale także spokoju ducha, siły, wytrwałości, radości, miłości, nadziei, wiary, dobra, szczęścia, wdzięczności oraz doceniania każdego dnia i każdej chwili...