Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

3216. Dwadzieścia cztery godziny

Postanowienia mają sens tylko wtedy, kiedy wezmę na siebie odpowiedzialność za ich realizację lub jej brak. Chyba właśnie dlatego celowo nic nie postanawiam, lecz albo to robię, albo nie.

Minął kolejny miesiąc mojej nieobecności w tym miejscu, a wraz z nim jedenasta rocznica założenia bloga. Kawał życia i wiele rozdziałów pozostawionej na nim mojej historii...

W szpitalu sezon urlopowy, więc załoga w okrojonym składzie, ale w jakiś szczególny sposób czyjaś absencja nie wpływa na spadek jakości mojej pracy, a nieraz wręcz pomaga, bo czuję się spokojniejsza.

Co prawda odwiedziłam kilka razy Czarodzieja i opowiedziałam o problemie, który stał się źródłem stresu - ciało ponownie zaczęło reagować na całą sytuację - pojawiło się drżenie rąk, duszność w klatce piersiowej i gula w gardle. Po tamtych wizytach jest mi lepiej, bo wiem, że mam wsparcie w terapeucie i mogę na niego liczyć.

Obrzęk limfatyczny ręki po kinesiotapingu został poddany drenażowi limfatycznemu i kompresji, czyli bandażowaniu całej lewej kończyny górnej kilkoma warstwami i wytrzymywaniu w tym usztywnieniu ile dam radę - rekord wyniósł sześć godzin, a przeważnie odwijałam bandaże już po czterech.

Drenaż limfatyczny sprawił, że zaczęła ze mnie schodzić woda - i to dosłownie - ubyło mi kilka centymetrów w pasie i straciłam ponad trzy kilogramy na wadze. Przede mną wciąż pięć zabiegów, po których mam nadzieję odczuć jeszcze większą poprawę.

Za radą jednego ze "swoich" lekarzy wykonałam krzywą cukrową i poziom insuliny. Tak jak podejrzewał po rozmowie ze mną wyszła insulinooporność. Od pierwszego sierpnia przeszłam na dietę - jem cztery posiłki dziennie mniej więcej co trzy/cztery godziny, a każdy z nich składa się z produktów o niskim indeksie glikemicznym.

Odstawiłam całkowicie cukier pod jakąkolwiek postacią - nie licząc świeżych owoców w bardzo ograniczonej ilości oraz alkohol - nawet ten 0 %. Jem zdecydowanie więcej surowych warzyw, pestek, orzechów oraz chudego mięsa i ryb.

Czekam jeszcze na wizytę u diabetologa, ale będzie ona raczej formalnością, gdyż wiem co mogę, a czego nie.

W tym miesiącu odwiedziłam również chemioterapeutę, który zakwalifikował mnie do piątego (przedostatniego) wlewu kwasu zoledronowego. Ostatnie podanie w lutym 2023 roku.

Dziewięć roboczych dni dzieli mnie i Męża od trzytygodniowego urlopu, na który czekamy od roku. Mamy już kupione bilety w promocyjnej cenie na pociąg do Gdańska, a po północy Dyrektor Wykonawczy będzie "polował" na kolejny rabat - tym razem w stronę powrotną znad morza do domu.

Może odezwę się jeszcze przed wyjazdem?