Sezon na ulubioną szarą ramoneskę uważam za otwarty. Gdybym jej dzisiaj nie założyła, chyba bym się ugotowała w grubszej kurtce.
Na prośbę mamy udałam się z nią na targ po bawełnianą pościel i spodnie na wiosnę. Kupiła sobie dwie poszwy i jedną parę szarych spodni. Wzięłyśmy też ziemniaki na obiad i pierś z kurczaka.
Odebrałam z rejestracji w przychodni zostawione dla mnie skierowanie do psychologa. Swoją drogą dziwne, że do psychiatry można się dostać bez problemu, a tu potrzebny jest papier.
Do domu wróciłam niedługo przed Mężem, który miał dziś pierwszą zmianę. Z nim też poszłam na zakupy - tym razem zwykłe, biedronkowe, jedzeniowe.