W czwartek załatwiłam na onkologii sporo spraw, ale wczoraj przeszłam już samą siebie. To, co wydawało się na pozór nierealne, stało się możliwe.
Odebrałam najważniejsze dwie kartki, czyli wyniki biopsji wraz z badaniem FISH.
Od razu poszłam do pani genetyk, potem do rejestracji i znowu powrót do gabinetu. Dostałam skierowanie na pilne badanie krwi pod kątem mutacji w genie BRCA1. Zdążyłam do punktu pobrań, by później pójść do pielęgniarki od mojego chirurga, której oddałam jeden egzemplarz wyników biopsji. Z kolei ona skierowała mnie do innego pokoju, gdzie wypełniłam specjalne oświadczenie oraz ankietę.
Dzięki temu mam od wczoraj Koordynatora Planu Leczenia. Okazało się bowiem, że od lutego 2019. roku wprowadzono specjalny Pilotaż, który ma pomóc pacjentowi.
Przesympatyczna pani M. dała mi wizytówkę z numerem telefonu, pod którym mam się z nią kontaktować jak tylko będę czegoś potrzebować - umówić wizytę, spytać o wyniki i tak dalej.
Od razu wzięła ode mnie oba skierowania, które w czwartek dostałam od onkologa i po chwili wyznaczyła mi termin konsultacji kardiologicznej przed chemioterapią oraz biopsji gruboigłowej, podczas której założą mi specjalny tytanowy znacznik.
Pani M. będzie również obecna na konsylium. Jej zadaniem jest dbać o to, by w karcie na czas były wszystkie wyniki badań oraz żeby informować mnie o kolejnych badaniach oraz wizytach.
Normalnie poczułam się jak VIP i wyszłam stamtąd zachwycona oraz zszokowana, że takie rzeczy w państwowej placówce w Polsce mogą się zdarzyć.
W sumie na onkologii byłam od 9 do 13:30, ale co załatwiłam, to moje. Potem poszłam jeszcze (po raz ostatni przed chemią) do mojej fryzjerki na farbowanie odrostów i podcięcie włosów. Do domu wróciłam tuż przed dwudziestą i byłam tak padnięta, że nie miałam siły włączyć laptopa, żeby cokolwiek napisać.