Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 28 kwietnia 2019

2701. Im więcej, tym więcej

Dzisiaj będzie o tych, którzy bardzo mi już do tej pory pomogli. Nieważna kolejność, w jakiej ich wymienię; najważniejsze, że są.

Nieoceniony, kochany, spokojny, cierpliwy kolega z klasy, który codziennie pilotował wszystkie moje wyniki, a w szczególności te z biopsji. To on zadzwonił w mojej sprawie do chirurga, który będzie mnie operował i chemika, który będzie mi zlecał wlewy. Mogę do niego zawsze zadzwonić, a wyjaśni, pomoże, wytłumaczy. To on będzie prowadził moją radioterapię.

Obie pielęgniarki pracujące z moim chirurgiem, które sprawnie kierują mnie w odpowiednie miejsca i do właściwych gabinetów.

Wysoki, przystojny, kulturalny, z klasą i poczuciem humoru, konkretny, rzeczowy, kontaktowy chirurg, do którego chodzę od pięciu lat i któremu ufam bezgranicznie. Najlepszy specjalista od chorób piersi. W lepsze ręce trafić nie mogłam.

Chemioterapeuta, którego sobie "w ciemno" wybrałam, choć jeszcze co prawda go na oczy nie widziałam, ale wiem ze sprawdzonych źródeł, że choć młody, to jest niesamowicie zdolny, a poza tym otwarty na pacjenta, cierpliwy, wyjaśniający wszelkie wątpliwości i odpowiadający na pytania.

Pani doktor, która przeprowadzała biopsję. Młoda, śliczna, profesjonalna, lekarz z poczuciem humoru, z pasją i z powołania.

Radiolog, która na moje życzenie opisywała rezonans magnetyczny - ta sama, która dwa i pół roku temu wykryła mi guza w prawej piersi podczas USG, a potem trafiłam do niej na biopsję tegoż właśnie guza.

Moja koleżanka z klasy pracująca w pracowni MR, dzięki której mogłam zobaczyć swoje piersi przed i po kontraście na monitorze. To ona - na moją prośbę - podsunęła płytkę do opisu wyżej wymienionej radiolog.

Pani genetyk, która przyjęła mnie w piątek mimo, iż nie był to jej normalny dzień pracy z pacjentami. Miłe panie pielęgniarki z punktów pobrań oraz pracowni MR/TK, rejestratorki oraz pani koordynator, którą wczoraj poznałam. Technicy radiolodzy w pracowni mammografii oraz RTG. Sekretarki medyczne z chirurgii oraz patomorfologii, które robiły wszystko, bym miała opis biopsji na czas.

Czarodziej, dzięki któremu trafiłam do fantastycznej psychoonkolog oraz do psychiatry, a także na wizaż dla chorych onkologicznie, na który wciąż czekam z niecierpliwością i nadzieją, że wreszcie profesjonaliści nauczą mnie jak się właściwie malować - szczególnie zainteresowana jestem podkreśleniem oczu. Warsztaty prowadzone przez Maestro, na które uczęszczam dwa razy w tygodniu, są zawsze pełne radości, śmiechu i zabawy.

Onko siostra (jak nazwał ją Mąż), którą poznałam i wyczuwam, że choć jesteśmy w wielu kwestiach totalnie inne, w wielu też jesteśmy bardzo podobne. Ka (tak będę o niej pisać) jest ode mnie o pięć lat starsza i przeszła tę drogę, na którą ja dopiero niebawem wejdę. Mogę ją o wszystko zapytać i rozmawiać na każdy temat, a przedwczoraj usłyszałam, że mogę do niej dzwonić o każdej porze, nawet w nocy. Bezcenne słowa.

Mam naprawdę dużo szczęścia w życiu. Jestem niezmiernie wdzięczna i dziękuję za tych wszystkich ludzi, na których nigdy bym nie trafiła gdyby nie choroba. To jest niesamowicie silna grupa wsparcia, której obecność doceniam i dlatego właśnie chciałam o nich napisać.