Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 17 stycznia 2012

220. Sen

Wiem, że już kiedyś poruszałam ten temat, ale on wciąż powraca. Może nie co noc, ale co którąś na pewno. Niektóre sny są takie wyraziste i symboliczne, a inne - nie wiadomo co mają oznaczać (o ile cokolwiek). 

Tylko raz na terapii analizowałam swój jeden sen. Może dlatego, że był dokładnym odbiciem moich odczuć w świecie na jawie... Nie o nim jednak chcę napisać.

Często zdarzało mi się, że śniła mi się konkretna osoba, z którą w ogóle nie miałam żadnego kontaktu od dłuższego czasu, a niedługo potem albo ją spotykałam, albo w inny sposób mnie odnajdywała. Właśnie w tę noc śnił mi się ktoś, z kim nie mam do czynienia od ponad dekady. 

Taki Piotruś Pan, tyle że aktualnie już przed sześćdziesiątką, bo niektórzy faceci z tego syndromu nigdy nie wyrastają. Poznaliśmy się w pracy, zaprzyjaźniliśmy, a raczej powinnam napisać, że chyba mi się tylko tak wydawało. Jedyny człowiek, który notorycznie ogrywał mnie w scrabble (zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji), bo tylko raz udało mi się z nim wygrać i to sporą różnicą punktów. W tej znajomości czułam się pomiędzy. Tak, to najlepsze określenie. Pomiędzy jego dziećmi z pierwszego małżeństwa, treningami siatkówki, służbowymi wyjazdami, obiadami u mamy, czy spotkaniami z przyjaciółmi. Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi wydarzeniami czasem udawało mu się mnie wcisnąć. Na chwilę. Pewnego dnia oznajmił mi, że wyjeżdża na placówkę dyplomatyczną za granicę. Usłyszałam wtedy, że jestem dla niego za dobra, a on jest dla mnie za stary, więc - wspaniałomyślnie - jako że sam już nie chce ponownie się żenić i zakładać nową rodzinę - oddaje mi wolność. Pojawił się któregoś dnia z wizytą. Zostawił mi swoją płytę z nagraną dla mnie piosenką i wyjechał z powrotem. Kilka lat temu, zupełnie przypadkiem, dowiedziałam się, że jednak zmienił stan cywilny. Nawet mnie to nie zdziwiło. Plusem tamtej znajomości było mieszkanie, które od niego wynajęłam przed wyjazdem i które było moim pierwszym, samodzielnym lokum przez kilka lat pracy w korporacji.


We śnie wrócił do Polski, do mojego miasta i spotkaliśmy się - twarzą w twarz. Było bardzo miło, ciepło i sympatycznie. Obudziłam się i zastanawiałam przez chwilę co ten sen miał oznaczać. Czas pokaże. Jak zawsze.