Dostaję czasem maile od tych, którzy jakoś trafili do mojego blogowego świata. Najczęściej podpisane imieniem lub nickiem, prawie anonimowe. Nie mogę ich jednak tak nazwać, gdyż treść wiadomości jest niezwykle osobista, emocjonalna i prywatna. Czytam o czyimś życiu, problemach, walce ze sobą i otoczeniem. Nie mogę i nie chcę przytaczać konkretów, bo tajemnica korespondencji jest dla mnie czymś niepodważalnym.
Generalnie piszą kobiety, aczkolwiek zdarzyło mi się dostać kilka maili od panów. Tym cenniejsze były one, bo mężczyźni pisali o swoich odczuciach i uczuciach, a to rzadkie - szczególnie w odniesieniu do obcej - w sumie - osoby, jaką dla nich jestem.
Dla mnie najbardziej niesamowitym i niespodziewanym przeżyciem jest właśnie ten kontakt międzyludzki. Pisząc swoje słowa na blogu, nie wiem do kogo one trafią, jak zostaną odebrane, jakie wzbudzą emocje w czytającym je człowieku. Dowiaduję się o tym z komentarzy, ale - przede wszystkim - z maili. Nieraz jest ich kilka - bardzo długich wiadomości.
W takich chwilach czuję ogromną odpowiedzialność i wdzięczność. To znak, że warto tu być, warto siadać i przelewać myśli na klawiaturę, żeby potem ktoś przeczytał moje słowa na monitorze. W takich chwilach czuję, że moje pisanie ma sens, a to jest najpiękniejsza nagroda, jaką mogłabym dostać.
Czasem te znajomości przenoszą się na grunt prywatny. Najpierw maile, potem wymiana zdjęć, numerów telefonów, czy gadu. Przechodzimy w inny wymiar emocjonalny. Bardziej osobisty, głębszy. Bardzo mnie to cieszy - za każdym razem kiedy tak się dzieje. Bo przecież za tym całym procesem stoją i tworzą go ludzie. Wy i ja. Ani bez Was, ani beze mnie, to miejsce nie miałoby racji bytu.