Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 25 stycznia 2012

233. Dołek i drabinka


Życie jest jak sinusoida - raz góra, raz dół. Jest też coś pomiędzy - faza wzrostu, faza spadku oraz constans, który dla mnie oznacza harmonię i spokój.

Kiedyś modne było wyznaczanie swoich biorytmów - fizycznego, psychicznego oraz intelektualnego. Bawiłam się w to, bo chciałam wiedzieć. Teraz się z tamtej siebie śmieję, bo po co mi to było? Czasem lepiej nie wiedzieć, bo można się pięknie wpakować w niejedną dziurę - na własne życzenie.

Tak jak aura zwiastuje migrenę, tak i obniżenie nastroju może (ale nie musi) poprzedzać dołek. Od pewnego czasu przygotowuję się więc, jeśli czuję, że nadchodzi. Trochę przypomina to zabezpieczanie własnego domu przed, mającym zaatakować, huraganem. Jednak w przypadku dołka wystarczy mieć jedynie drabinkę albo krzesełko, choć nieraz potrzebna będzie jeszcze łopatka.

Niby jest normalnie i dobrze, ale - nagle - ogarniają mnie ponure myśli, które nadciągają nad moją biedną głowę. Grunt to je od razu przeganiać, żeby się nie nawarstwiały i nie tworzyły ciemnej chmury, z której zaraz zacznie padać deszcz. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić - można by rzec. Niekoniecznie. Wszystko zależy od szybkości reakcji i sprytu.

Jeśli o mnie chodzi, potrafię przewidzieć pewne symptomy, a nawet jak się już pojawią, używam drabinki, żeby szybko wyjść na powierzchnię. Wiem, że jak wpadnę głębiej, z pomocą łopatki, będę musiała dłużej grzebać się w czeluściach swojej duszy. Nikomu w niczym to nie pomoże, a najmniej mnie samej.

Mogę siedzieć w dołku i jęczeć, stękać, kwękać, marudzić, labidzić, płakać, narzekać czy użalać się nad sobą. Mogę próbować wzbudzać litość i współczucie w innych ludziach dookoła. Wszystko mogę. Pytanie tylko po co? Czy poczuję się lepiej? Jeśli tak, to znaczy, że jestem manipulantką, która świetnie wykorzystuje innych do swoich celów, więc mam poważny problem.

Mogę też mieć ze sobą drabinkę, na którą - szczebel po szczeblu - będę wchodzić. Wystarczy umieć i chcieć dostrzec, że one naprawdę istnieją. Mogę też poprosić kogoś komu ufam, o podanie ręki. Mogę być Zosią Samosią i męczyć się trochę dłużej, ale dać radę. Nie sztuką bowiem jest wpaść do dołka i tam zostać, ale podjąć wyzwanie, żeby z niego wyjść.